sobota, 24 października 2015

Rozdział 9

- Dużo rzeczy o mnie jeszcze nie wiesz.- mruknęłam z niezadowolenia, że przeszkodził mi mój ulubiony dotychczas rytuał.
-To mi powiedz- Podszedł bliżej i zaczął mi się przyglądać.
-Jasiek do cholery! Czy ty nie widzisz co tu się dzieje? Nie mogę  się przywiązywać do kogokolwiek.- Przygryzłam wargę, chcą powstrzymać łzy napływające mi do oczu. Na wspomnienia sprzed kilku lat, łzy zaczęły cieknąć strumieniami po moich policzkach a ja nadal bardzo mocno trzymałam wargę w moich zębach. Chciałam zapomnieć. Zapomnieć o tych wszystkich, którzy kiedyś dawali mi szczęście kiedy byłam w potrzasku, ale tak się nie da. Nie da się zapomnieć o tych, z którymi spędziło się najlepsze chwile życia. Po prostu się nie da. Wiktoria pewnie ułożyła sobie już życie. Chciałabym pojechać, zobaczyć co u niej. Tego też się nie da zrobić, bo nie mam pojęcia gdzie mieszka i czy jeszcze żyje. Chciałabym zobaczyć co u Radka. Mojego najlepszego przyjaciela, z którym mogłam pogadać o wszystkim i o niczym, zawsze mnie słuchał, zawsze słuchał jak gadałam o chłopakach z naszej szkoły, zawsze. Jednak to ,,zawsze'' minęło. I to bardzo szybko. Poczułam ciepło otulające mnie z każdej strony. Nim się zorientowałam stałam wtulona w mojego przyjaciela i płakałam. Płakałam, bo musiałam. Musiałam się wypłakać, nie robiłam tego od roku, nie lubiłam się
użalać nad sobą.
-Może odprowadzę Cię do domu?- Spytał się w tym samym czasie odsunęłam się od niego wycierając oczy. Cieszyło mnie to, że nie pytał co się stało, że płakałam. Kiwnęłam głową i w ciszy szliśmy w stronę mojego domu. Poruszaliśmy się wolnym krokiem i po 15 minutach byliśmy pod moim domem. O dziwo światła były zgaszone a przecież moja mama już miała być w domu.
- To cześć- Powiedziałam i ruszyłam do furtki.
-Czekaj! Tak bez pożegnania?- Rozłożył ręce w zachęcającym geście.
-No okej. Powiedz reszcie, że się źle czułam i poszłam do domu.- Przytuliłam się do niego i pobiegłam do drzwi domu od razu machając chłopakowi.
Drzwi do domu były otwarte, co było dziwne.
-Mamo?- Spytałam ale odpowiedziała mi cisza. Zaczęłam chodzić po parterze szukając mojej mamy ale jej nie było.
-Maamoo!? - Krzyknęłam już nieco głośniej. Poszłam schodami do góry i poszłam do pokoju mamy.
Było ciemno i byłam już pewna, że śpi
-Mam...- Urwałam gdy zapaliłam światło i doznałam paraliżu ciała. To co zobaczyłam przeszło wszystkie oczekiwania, a mnie opanował smutek. Podbiegłam do mojej mamy siedzącej na krześle. Z ust kapała jej krew a ja byłam wstrząśnięta. Sprawdziłam puls... którego nie było. Ciśnienie w moich żyłam osiągnęło już chyba maksymalne ciśnienie kiedy zobaczyłam kartkę z napisem:




Witaj ponownie Ewo 
                                           Luke xxx
                           

W tym momencie nic mnie już nie obchodziło. Zabrał mi ostatnią osobę, którą miałam. Moją mamę.
-Zabije Cię skurwysynu!!!!!- Krzyknęłam na cały dom i biegiem ruszyłam do mojego pokoju. Podeszłam do biurka i wyjęłam scyzoryk oraz broń. Nie obchodziło mnie, że zabije człowieka. W tej chwili nie obchodził mnie już nic. Wybiegłam z domu zatrzaskując drzwi. Zaczął padać deszcz, a ja wyszłam przed dom, na ulice. Klękłam i zaczęłam płakać, jeśli to tak można nazwać. Mój szloch mieszał się z moimi krzykami i wyzwiskami jakie sypały mi się z buzi. Patrzyłam tępo w niebo i zaciskałam ręce w pięści przysięgając sobie, że go zabije, Osobiście go zabije. Właduje w niego cały magazynek, wybiorę wszystkie wnętrzności i napcham watą, a później powieszę go na ścianie.
Schowałam moje narzędzia do spodni i schowałam twarz w ręce. Nie mogłam opanować płaczu. Łzy błagały o to, by wyjść na zewnątrz. Wstałam, nie obchodziło mnie, że byłam mokra. Stanęłam pod drzewem i zastanawiałam się co zrobić pierwsze. Zabić go i zadzwonić do Jaśka cz na odwrót. Wybrałam druga opcję. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam jego numer.

Sygnał

Odbierz!!

Sygnał

-Cześć wszystko w porządku? - Usłyszałam głos po drugiej stronie.
-Słuchaj... Nic nie jest w porządku. To co teraz zrobię może odmienić moje życie ale pamiętaj, że was uwielbiam. Rozłączyłam się. Ruszyłam w stronę mojego garażu i wsiadłam do mojego Audi a7 i skierowałam się do banku z którego wypłaciłam moje wszystkie pieniądze. Telefon cały czas wibrował ale ignorowałam to. Gdy już miałam wsiadać do auta coś mnie zatrzymało.
-Co ty do kurwy robisz? - Spytał Jasiek.
-To co powinnam.- Odepchnęłam go i wsiadłam do auta, ruszając z piskiem opon sprzed banku. Przede mną 2 godziny drogi. Nic mnie nie zatrzyma przed zabiciem tego skurwysyna.



_________________________

Dam ! dam ! dam! 
Trochu w innym klimacie niż zwykle ale myślę, że wam się spodoba.
Przepraszam, że rozdziały są rzadko dodawane ale w tej chwili mam problemy osobiste, które są bardzo poważne i nie daje rady. Przepraszam. :c 
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz